piątek, 31 marca 2017

Rozdział 17 (67)

(bonus)

*Brandon*

Wściekły wróciłem do rodzinnego domu. Nie rozumiem, czemu Savannah się tak zachowuje. Zawsze upominała mnie, że należy być wiernym, a teraz sama zdradza Ryry'ego.
- I co z Rylandem? - spytała z przejęciem moja matka.
- Skazali go na dziesięć lat, ale nadal wierzę, że udowodnią jego niewinność. - odparłem i zajrzałem do lodówki. Wyciągnąłem jabłko i spojrzałem na rodzicielkę.
- Biedny. - mama stwierdziła coś, co jest oczywiste.
- Na dodatek Sav go zdradza. - zacisnąłem rękę na blacie kuchennym.
Matka popatrzyła tylko z politowaniem i wróciła do gotowania obiadu.

Po obiedzie wybrałem się w 'odwiedziny' do Rylanda. Usiadłem w sali widzeń i czekałem. Lynch pojawił się po chwili.
- Brandon? - spytał wyraźnie zaskoczony.
- Tak. Chciałem z Tobą porozmawiać. - oznajmiłem.
- O czym?
- O... - zacząłem się zastanawiać czy dobrze robię. - O tym co dalej.
- Nie ma o czym rozmawiać. Przyszłość jest oczywista. - Ry wstał od stołu i ruszył do wyjścia.
- Nie chcesz wiedzieć co się dzieje z Sav, Evelyn i waszym dzieckiem? - zawołałem za nim. - Nie interesuje Cię jak się utrzymają? Jak Sav da sobie radę? Nie interesuje Cię to?
- Może. - usiadł z powrotem. - Dobra, tak. Wiesz, jest mi trudno...
- To będę informował Cię na bieżąco. - posłałem mu szczery uśmiech. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
- Dzięki za wsparcie. - Ryland odwzajemnił uśmiech.

Po wizycie u Ryry'ego zamknąłem się w swoim pokoju. Położyłem się na łóżku z papierosem w ręku i rozmyślałem...

Papieros w dłoni cicho zgasł, siedzę sam, późno już. Za oknem księżyc siedzi sam i dobrze mu tak, jest nas dwóch. Znów próbuje cofnąć czas i boję się, że nie zmienię nic.

Rzuciłem niedopałek do popielniczki. Moje myśli same kierowały się na sytuację Rylanda. Myślałem o sobie i nim... Razem... Kocham go, ale wiem, że nie mogę zabrać go Sav.

I boję się każdego dnia, że pęknie nam pod nogami lód. I co po drodze czeka nas nie chcę myśleć już.

Nieważne co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem...

Przymknąłem oczy. Zobaczyłem Sav. Całą naszą kłótnię...

Przepraszam Cię ostatni raz, więcej tak nie chcę już się czuć. Zamykam oczy la la la i czekam na twój ruch. A jeśli pójdzie coś nie tak i siebie znać nie będziemy już? Nie powiem jak mi Ciebie brak, bo nie ma takich słów.

Nieważne co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem...

Wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Musiałem jak najszybciej przeprosić Savannah. Wsiadłem do auta i ruszyłem. W radiu usłyszałem, że jest już trzecia w nocy, ale nie to było ważne. Ważne było to by przeprosić Sav.

Nieważne co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem... O to chodzi wiem...

1 komentarz:

  1. Brandon jest chyba najbystrzejszą osobą w tej całej rodzinie. Ale co tam... Geje mają to do siebie ;)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń