(bonus)
*Brandon*
Wściekły wróciłem do
rodzinnego domu. Nie rozumiem, czemu Savannah się tak zachowuje. Zawsze
upominała mnie, że należy być wiernym, a teraz sama zdradza Ryry'ego.
- I co z Rylandem? - spytała
z przejęciem moja matka.
- Skazali go na dziesięć
lat, ale nadal wierzę, że udowodnią jego niewinność. - odparłem i zajrzałem do
lodówki. Wyciągnąłem jabłko i spojrzałem na rodzicielkę.
- Biedny. - mama stwierdziła
coś, co jest oczywiste.
- Na dodatek Sav go zdradza.
- zacisnąłem rękę na blacie kuchennym.
Matka popatrzyła tylko z
politowaniem i wróciła do gotowania obiadu.
Po obiedzie wybrałem się w
'odwiedziny' do Rylanda. Usiadłem w sali widzeń i czekałem. Lynch pojawił się
po chwili.
- Brandon? - spytał wyraźnie
zaskoczony.
- Tak. Chciałem z Tobą
porozmawiać. - oznajmiłem.
- O czym?
- O... - zacząłem się
zastanawiać czy dobrze robię. - O tym co dalej.
- Nie ma o czym rozmawiać.
Przyszłość jest oczywista. - Ry wstał od stołu i ruszył do wyjścia.
- Nie chcesz wiedzieć co się
dzieje z Sav, Evelyn i waszym dzieckiem? - zawołałem za nim. - Nie interesuje
Cię jak się utrzymają? Jak Sav da sobie radę? Nie interesuje Cię to?
- Może. - usiadł z powrotem.
- Dobra, tak. Wiesz, jest mi trudno...
- To będę informował Cię na
bieżąco. - posłałem mu szczery uśmiech. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
- Dzięki za wsparcie. -
Ryland odwzajemnił uśmiech.
Po wizycie u Ryry'ego
zamknąłem się w swoim pokoju. Położyłem się na łóżku z papierosem w ręku i
rozmyślałem...
Papieros
w dłoni cicho zgasł, siedzę sam, późno już. Za oknem księżyc siedzi sam i
dobrze mu tak, jest nas dwóch. Znów próbuje cofnąć czas i boję się, że nie
zmienię nic.
Rzuciłem niedopałek do
popielniczki. Moje myśli same kierowały się na sytuację Rylanda. Myślałem o
sobie i nim... Razem... Kocham go, ale wiem, że nie mogę zabrać go Sav.
I boję
się każdego dnia, że pęknie nam pod nogami lód. I co po drodze czeka nas nie
chcę myśleć już.
Nieważne
co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje
nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem...
Przymknąłem oczy. Zobaczyłem
Sav. Całą naszą kłótnię...
Przepraszam
Cię ostatni raz, więcej tak nie chcę już się czuć. Zamykam oczy la la la i
czekam na twój ruch. A jeśli pójdzie coś nie tak i siebie znać nie będziemy
już? Nie powiem jak mi Ciebie brak, bo nie ma takich słów.
Nieważne
co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje
nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem...
Wstałem z łóżka i zacząłem
się ubierać. Musiałem jak najszybciej przeprosić Savannah. Wsiadłem do auta i
ruszyłem. W radiu usłyszałem, że jest już trzecia w nocy, ale nie to było ważne.
Ważne było to by przeprosić Sav.
Nieważne
co nadchodzi, chcesz tego czy nie. Nie zawsze będzie tak.
Wstaje
nowy dzień i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem... O to chodzi wiem...
Brandon jest chyba najbystrzejszą osobą w tej całej rodzinie. Ale co tam... Geje mają to do siebie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.