*Savannah*
- Sav! Już jestem! -
usłyszałam Brandona.
Szybko ubrałam sukienkę i
wygoniłam Thony'ego przez okno. Zeszłam do salonu i posłałam bratu sztuczny uśmiech.
- I jak? Ile dostał? -
spytałam, udając zainteresowanie.
- Dziesięć lat. - Brandon
odpowiedział wyraźnie poirytowany moim udawanym zainteresowaniem i wyciągnął
szklankę z szafki. Postawił ją na blacie i nalał do niej wody. - Przyznaj, Ry
już Cię nie obchodzi. - spojrzał mi w oczy.
- To nie tak. Kocham go, ale
potrzebuję ktoś, kto zadba o mnie, Evelyn i maluszka, który niebawem przyjdzie
na świat. - pogłaskałam się po brzuszku.
- I dlatego zdradzasz
Rylanda? - zapytał pretensjonalnie i upił łyk wody.
- Ugh... - westchnęłam. - Ja
go nie zdradzam. Thony to tylko przyjaciel. - wyjaśniłam po chwili.
- Tylko przyjaciel... -
mruknął pod nosem brat. - Przyjaciel od łóżka, kasy i nie wiadomo jeszcze
czego! - wydarł się.
- Nie krzycz na mnie. Nie
mogę się stresować, bo zaszkodzę dziecku. - zrobiłam minę zbitego szczeniaka. -
Kocham Ryry'ego i cokolwiek się stanie będę na niego czekać. - oznajmiłam
stanowczo i wyszłam z kuchni.
- Uciekasz od rozmowy, czyli
coś ukrywasz. - Brandon stanął w progu i spojrzał na mnie spojrzeniem pt. 'Nic
przede mną nie ukryjesz'.
- Tak, ukrywam. Wiele
ukrywam, wiele kłamię... Ale Ty jesteś jeszcze gorszy! - stanęłam twarzą w
twarz z bratem.
- Ja!? Ja jestem gorszy!? To
Ty dałaś się przyłapać na kłamstwie! - uderzył mnie w polik.
- A Ty bijesz kobiety! W tym
własną siostrę! - pozwoliłam łzom swobodnie spływać po twarzy.
- Przestałaś być dla mnie
siostrą i kobietą w dniu, kiedy zraniłaś Rylanda! - odwrócił się i wyszedł.
Osunęłam się po ścianie.
Straciłam męża, brat się ode mnie odwrócił, córka się buntuje, a kochanek nie
umie pocieszyć. Chyba pora skończyć z sobą... Pora skończyć tą grę. Teraz jest
'Game over', a nie 'Next level'.
Ta ma fazy na łeb...
OdpowiedzUsuńAle to imię Savannah chyba ma to do siebie ;)
Pozdrawiam i czekam na next.