wtorek, 4 kwietnia 2017

Rozdział 18 (68)

*Savannah*

Spałam sobie spokojnie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam szlafrok i kapcie. Zeszłam do salonu i dalej poszłam przedpokojem. Zerknęłam przez 'oczko' i ujrzałam Brandona. Otworzyłam drzwi i poczułam chłód jednej z ostatnich wiosennych nocy
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Chciałem porozmawiać. Mogę? - ręką wskazał środek mieszkania.
- O trzeciej w nocy!? Niby o czym? - byłam wściekła.
- O tym co było wczoraj. Przepraszam no. - zrobił minę zbitego szczeniaka
- Myślisz, że jedno przepraszam wystarczy? Powiedziałeś, że już nie jestem twoją siostrą. Sorry, ale teraz nie mam ochoty o tym rozmawiać. Wróć rano. - przymknęłam drzwi. - A najlepiej wcale. - dodałam i zamknęłam je z trzaskiem. Zakluczyłam drzwi i wróciłam do sypialni. Położyłam się na łóżku, schowałam twarz w poduszkach i pozwoliłam łzom spływać po policzkach.

Wstałam wcześniej niż zwykle. Wzięłam szybką kąpiel, ubrałam wygodne ubrania i zeszłam do kuchni. Przyszykowałam śniadanie dla siebie i córki oraz kanapki dla niej do szkoły. Właśnie jadłam płatki, gdy przyszła Evelyn.
- Cześć mamuś. - ucałowała mnie w policzek i zasiadła naprzeciwko.
- Cześć Eve. - uśmiechnęłam się do niej. - Gotowa do szkoły? - starałam się podtrzymać rozmowę. Ostatnim czasem nasz kontakt się osłabia.
- Tak. Dziś mam dość luźny dzień. - spuściła wzrok i zamieszała łyżką w płatkach.
- A co robisz po szkole? - spytałam.
- Idę z Gigi i Lee na urodziny do znajomej. - odpowiedziała. - Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie. Tylko wolę wiedzieć. - wstałam od stołu i zaczęłam zmywać naczynia.

Gdy Evelyn wyszła do szkoły, posprzątałam trochę w domu i zadzwoniłam do Thony'ego.
- Cześć. To, ja Sav. Chcesz się spotkać? - zapytałam.
- Cześć słodziutka. Oczywiście, że tak. Będę o piątej, bo mam jeszcze trochę pracy. - mówił szybko i cicho.
- Okay. To do piątej.
- Do piątej. - rozłączył się.
Wstałam z kanapy i poszłam o przedpokoju. Ubrałam bluzę oraz trampki i wyszłam z mieszkania, wcześniej dokładnie zamykając drzwi.

Po wizycie kontrolnej u lekarza, wybrałam się do rodziców.
- Nie możesz tak wiecznie ignorować Brandona. W końcu jest twoim bratem... - matka prawiła mi kazanie tak długo, aż nie rzuciłam krótkiego 'No dobra' i nie poszłam do pokoju chłopaka.
- Mogę? - uchyliłam lekko drzwi i wstawiłam łeb w szparę.
- Sav! - zerwał się z łóżka, podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Przepraszam Cię siostra. Bardzo przepraszam. Kocham Cię. Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu, oczywiście na równi z mamą.
Odetchnęłam z ulgą. Nadal mam brata, cudownego Brandona.

Siedziałam z bratem do późnego wieczora.
- I zobacz... Tu ma główkę... - pokazywałam Brandonowi nowe zdjęcie mojego dzieciątka.
- Aww... - zachwycał się. - Ry to prawdziwy szczęściarz. Jak wróci będzie miał w domu trzy piękne dziewczyny. Ciebie, Evelyn i... Jak zamierzasz ją nazwać? - zapytał, a ja na chwilę zamilkłam.
Samo napomnienie o tym, że Rylanda nie ma w domu, zabolało. Cierpię, okropnie cierpię. Czemu go skazali? Czemu skazali niewinnego człowieka?
- Christina. To takie piękne imię. - odpowiedziałam zdecydowana.
- Tak. To zdecydowanie cudowne imię. - brat przytul mnie.
- Wiesz, przypomniało mi się, że mam coś jeszcze do zrobienia. - poderwałam się z łóżka. - Muszę iść. Jeszcze Cię odwiedzę. - cmoknęłam go w policzek i wyszłam.
Zapomniałam, że umówiłam się z Thonym. Pewnie będzie wściekły...

1 komentarz:

  1. Brandon jest naprawdę kochany. Dobrze, że zrozumiał błąd...
    Pozdrowionka i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń