czwartek, 20 kwietnia 2017

Rozdział 22 (72)

(jakiś czas później)

*Ryland*

W końcu nadszedł dzień rozprawy.
- Ryland Lynch, proszę za mną. – oznajmił strażnik i zabrał mnie z celi na salę sądową.
Przesłuchano jeszcze raz świadków, przedstawiono nowe dowody w tej sprawie.
- Zarządzam dwadzieścia minut przerwy przed ogłoszeniem wyroku. – zarządził sędzia.
Opuściliśmy salę, ja oczywiście w kajdankach ze strażnikiem.
- Ryry, ja muszę Ci coś powiedzieć. – zaczęła Savannah. – Złożyłam pozew rozwodowy.
- Co!? Jak!? Ja się nie zgadzam! – zaprotestowałem.
- Ona tak tylko żartuje. – Brandon objął siostrę ramieniem. – I często kłamie. – dodał, za co dostał od Sav szturchnięcie w bok.
- A Ty jesteś nie lepszy. – odpowiedziała mu.
Savannah i Brandon · jak zwykle kochające się rodzeństwo, które lubi się droczyć… To akurat nic się nie zmieniło od dnia, w którym ich poznałem.

Przerwa minęła szybko. Nadszedł czas ogłoszenia ostatecznego wyroku.
- Panie Lynch, biorąc pod uwagę wszystkie dowody oraz zeznania świadków, zostaje pan uniewinniony. – ogłosił sędzia. – Jutro opuści pan celę.
To była najlepsza wiadomość jaką mogłem otrzymać. W końcu dołączę do rodziny.

Następnego dnia, z samego rana, opuściłem więzienie. Tom, mój kumpel z czasów szkoły, przyjechał po mnie swoim autem i pomógł dotrzeć do domu.
- Dzięki. – wyściskałem go pod swoim domem i zabrałem jedyną torbę, którą miałem. Zapas kawy wróci do Brandona, gdyż zbytnio za nią nie przepadam. – Już je… - nie dokończyłem, bo od wejścia zobaczyłem zapłakaną Evelyn. – Co się stało córeczko? – spytałem i mocno ją przytuliłem.
- Matka Cię zdradza i chce się rozwodzić… A ja nie chcę, aby nasza rodzina się rozpadła… - szlochała.
- Porozmawiam z mamą. Nie martw się niczym.
- A co z Christiną? Niebawem się urodzi i nie będzie znała Cię jako ojca…
- Tym też się nie przejmuj. Jestem Ry von Bolton i ze wszystkim sobie poradzę.
- Co? Von Bolton? A nie Lynch? – była zaskoczona.
- To długa historia. Lynch z taty Marka, von Bolton z biologicznego ojca. – odpowiedziałem. – Ale teraz to nieistotne. Teraz muszę odzyskać rodzinę. – ucałowałem ją w czoło i ruszyłem do sypialni.
- Wróciłem! – krzyknąłem od wejścia, a Savannah i Thony zaczęli się szybko ubierać.
- Ry to nie tak. Ja Cię nie zdradzam. – odezwała się. – Chcę rozwodu. A skoro pozew złożony, mogę robić co chcę.
- I dopiero mi mówisz? – prychnąłem. – Okrutna, zła i podła… Jak zrobić mi to mogłaś?
- Oh Ryland… Uczucie się wypaliło. Najwyższa pora na zmiany…
- Skoro tak, to zabieram Evelyn i się wyprowadzam! – zbiegłem po schodach słysząc jeszcze głos Sav wołający ‘I dobrze. Nie chcę tu tego darmozjada!’. – Eve, wyprowadzamy się! – oznajmiłem i zacząłem się pakować.

1 komentarz:

  1. Ale mu numer odwaliła!
    Dobrze, że go uniwwinnili.
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń