środa, 12 kwietnia 2017

Rozdział 20 (70)

*Ryland*

Dni mijały, a Savannah nie odwiedziła mnie ani razu. Siedziałem pod ścianą i myślałem co u niej, gdy przyszedł strażnik.
- Lynch, masz odwiedziny. - rzucił i otworzył celę.
Zaprowadził mnie do sali widzeń, gdzie dostrzegłem Willa.
- O Will. Miło Cię widzieć. - usiadłem obok niego.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze. Jakoś się przyzwyczajam. - odpowiedziałem. - Sprowadza Cię coś konkretnego?
- Tak. Chyba nadeszła najwyższa pora byś poznał prawdę... - zaczął, ale nie dokończył. Rozejrzał się wokół.
- Jaką prawdę? - byłem niecierpliwy.
- Jestem twoim ojcem Ry. - oznajmił, a ja otworzyłem usta ze zdziwienia.
- Ale jak to? - dopytywałem.
- Ja i Mark byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Pewnego razu wybraliśmy się na imprezę. Zabraliśmy też Stormie. Ja i twoja matka byliśmy dość pijani i nie do końca świadomi. Poszliśmy do toalety i tam... No wiesz. A później Stormie dowiedziała się, że jest w ciąży. Mark twierdził, że to jego dziecko, a ja nie chciałem psuć ich relacji i rozbijać rodziny, więc po prostu się usunąłem w cień. - opowiadał. - Gdy tylko zobaczyłem, że szukają fotografa dla R5, zgłosiłem się, bo chciałem Cię poznać, spędzić z Tobą trochę czasu. Czy nigdy nie zauważyłeś podobieństw między nami?
- Zauważyłem, ale stwierdziłem, że to zwykły przypadek. A jednak... - westchnąłem. - Chyba nie jest za późno, by odbudować relacje... - wstałem od stołu i przytuliłem Willa.
- Synku. - pogłaskał moje plecy.
- Tato. - pocałowałem jego polik.
Długo jeszcze trwaliśmy w uścisku, jednocześnie płacząc ze wzruszenia.

Po wizycie Willa, wpadła jeszcze Evelyn. Dyrektor szkoły znalazł dowody, więc jak najszybciej przyszła mnie powiadomić. Później przyszedł jeszcze Brandon. Gdy odpowiedziałem mu o wszystkim, uśmiechnął się serdecznie.
- To się ciesz człowieku. Masz dwóch nadzianych ojców, a niebawem wszystko się ułoży i zostaniesz uniewinniony. - stwierdził. Chciałbym, by miał rację, ale czy te dowody wystarczą?
- Wiem. - odpowiadam jednak. - A teraz mów co u Ciebie?
- Nawet dobrze. Evelyn przeprowadziła się do mnie, bo miała dość Thony'ego w waszym domu. Savannah jest jeszcze do zniesienia, a mała Christina zdrowo się rozwija. Także jest całkiem spoko. A teraz jeszcze ta dobra nowina od Ciebie... Lepiej być nie może. - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Cieszę się, że u moich bliskich jest dobrze. Mam też nadzieję, że niedługo znów będziemy razem.

Wieczorem, gdy wszyscy więźniowie już spali, leżałem i rozyślałem. Ryland Lynch czy Ryland von Bolton... Teraz będę mieć dylemat, ale chyba jednak nie wydam mamy i pozostanę Lynchem... A teraz druga sprawa. Będę miał drugą córkę, małą Christinę. Szkoda, że może mnie przy nich nie być. Czemu los aż tak mnie krzywdzi?

1 komentarz:

  1. Mój fav rozdział!
    Czekałam na to ;)
    Buziaki i jeszcze bardziej next next next!

    OdpowiedzUsuń