*Ryland*
O północy na salę wjechał
ogromny tort z białej czekolady figurką młodej pary na górze. Pokroiliśmy tort
od najniższego piętra, bo tam było go najwięcej. Później rozdaliśmy ciasto
gościom i w momencie, gdy kelner miał zabrać resztę Sav stanęła przy torcie i
zrobiła słodkie oczka.
- Mogę zabrać figurkę pary
młodej do domu? – popatrzyła na mnie z nadzieją, a ja tylko jej przytaknąłem,
więc kucharz musiał zapakować figurkę do domu.
Po torcie odbywały się
jeszcze konkursy z nagrodami. Jedną z konkurencji była gra dla rodzin pary
młodej, polegająca na tym, że prowadzący czytał tekst, a wyczytana postać
musiała obiec krzesła ustawione na środku dookoła. Ta grupa, która była szybsza
dostała po butelce wódki na osobę. Inną zabawą była gra w karetę. Każda wyczytana
osoba musiała wypić kieliszek wódki i obiec tzw. karocę zrobioną z krzeseł.
Około drugiej były oczepiny.
Savannah rzuciła wiankiem, który miała na głowie, a ja muszką zdjętą z szyi.
Wianek złapała Vanni, a muszkę Rik. Czyż to przeznaczenie?
Po weselu każdy wrócił do
swojego domu. No prawie każdy. Moja mama zabrała małą Evelyn, byśmy mieli z Sav
czas na noc poślubną.
Przeniosłem ukochaną na
rękach przez próg i położyłem na łóżku. Całowaliśmy się, rozbieraliśmy, a
później kochaliśmy. Mimo tego jak często to robimy, ta noc była wyjątkowa.
Gdy po wszystkim Savannah
przytuliła się do mojego torsu, wtuliłem nos w jej włosy i zasnąłem.
Cóż za słodki rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny... Mam nadzieję, że z jakąś wyrazistą akcją!
Pozdrawiam