wtorek, 2 maja 2017

Rozdział 25 (75)

*Ryland*

Tego wieczora Will zorganizował imprezę z powodu mojej przeprowadzki do niego. Było sporo ludzi, w tym Brandon. Nigdzie jednak nie dostrzegłem Savannah.
- Co taki zmyślony? - spytał Ross siadając na blacie kuchennym tuż obok mnie.
- Tęsknię za Sav. To zbyt trudne dla mnie. - odparłem i upiłem łyk wina ze swojego kieliszka.
- Zawsze trudno jest podnieść się po stracie kogoś bliskiego, kogoś kogo kochaliśmy ponad życie... - odetchnął ciężko. Nadal nikogo nie znalazł, mimo iż od śmierci Courtney minęło tyle czasu...
- Wiesz co, idę do Brandona. Może on mi powie coś więcej na interesujący mnie temat. - zeskoczyłem z blatu i ruszyłem w tłum szukać znajomych czarnych loków.

Pół godziny później siedziałem z Brandonem w ogrodzie i patrzyłem w gwiazdy.
- Ta miłość nie miała szans... - mruknął pod nosem. - Savannah jest zbyt burzliwa, by stworzyć coś stałego. Ciągle się zakochuje, ciągle się kłóci. Taka się urodziła... - mówił dalej, nadal nie odwracając wzroku w moją stronę.
- Może i masz rację. - odparłem niezbyt pewien własnych słów. - Dzięki za wszystko. Jesteś cudownym przyjacielem. - przytuliłem go serdecznie.
- Nie masz za co dziękować Ryland. - uśmiechnął się. - A tak po za tym, Ty też jesteś super kumplem. Nie bez powodu się zakochałem. - powiedział, aż oboje się zaśmialiśmy.
Nasza relacja zawsze była zakręcona, ale nie sądziłem, że jeszcze kiedyś usłyszę od niego wyznania miłości. No cóż, życie zaskakuje... Zaskakuje nas każdego dnia...

1 komentarz:

  1. Właśnie byłam ciekawa wątku Rossa, który tak gdzieś nam się rozpłynął w pierwszej części.
    Mam nadzieję, że jeszcze będzie szczęśliwy.
    No i Brandon - że też znajdzie szczęście - nie ważne z kim :)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń