środa, 25 stycznia 2017

Rozdział 3 (53)

*Savannah*

Popołudniu odwiedził nas Brandon. Ryland zaparzył nam herbatę, a później zajął się Evelyn. Ja usiadłam z bratem w salonie.
- Opowiadaj co u Ciebie. - rozpoczęłam rozmowę.
- Ah wszystko nie tak. - westchnął. - Allie myśli, że jest w porządku, ale to nie prawda. Gdy tylko idę ulicą z Allie i jej córką Gigi albo z samą małą, to ludzie wytykają mnie palcami, szeptają, obgadują... Źle się z tym czuję. Poradź coś Sav! - złapał mnie za ramiona i zrobił szczenięcą minę.
- Może po prostu ignoruj ich. - zaproponowałam.
- Ryry mówił to samo. I nic. To nie jest takie proste. - upił łyk herbaty.
- To ja już nie wiem... - zrezygnowana opuściłam ręce i rozsiadłam się wygodniej na kanapie.
- Na pewno coś wymyślisz. - pokrzepiająco potarł mnie po ramieniu.
- Hmm... Skoro tak Ci to przeszkadza to czemu się z nią nie rozstaniesz? - zapytałam po chwili namysłu.
- Tak! To świetny pomysł! Dzięki siostra! - ucałował mnie w policzek. - To ja już będę leciał. - jednym ciurkiem wypił herbatę do końca i wyszedł, a wręcz wybiegł z mojego domu.
- Ah ten Brandon... - powiedziałam sama do siebie, pokręciłam głową i poszłam do pokoju Evelyn. Wiedziałam, że Ry tam będzie.

Spędziłam z Rylandem resztę dnia. Ułożyliśmy Eve do spania, a później przygotowaliśmy kolację. Były świece, pyszne jedzenie i herbatka owocowa zamiast wina.
- Ah, jak miło, że znów możemy być tylko we dwoje... - westchnął Ryry.
- O tak... - przytaknęłam mu. - Za nas i nasze szczęściem - wzniosłam toast herbatą.

Po kolacji wzięliśmy wspólną kąpiel. Dużo wody, dużo piany, dużo zabawy.
- Oh Sav... - pomrukiwał Ry, gdy przejechałam ręką po jego klacie aż do kroku, gdzie się na chwilę zatrzymałam. - Czemu mi to robisz? Czemu? - wzdychał, a ja tylko się śmiałam.
- Bo lubię. - cmoknęłam go w policzek, chwyciłam ręcznik, którym się owinęłam tuż po wyjściu z wanny.
- Ej, a gdzie się wybierasz? - spytał, gdy położyłam dłoń na klamce.
- Do sypialni. Jak chcesz to chodź ze mną. - rzuciłam zmysłowo i zostawiłam Lyncha samego.

Ryland dołączył do mnie dopiero po kilku minutach.
- Co tak długo? - zapytałam.
- Wyprałem jeszcze kilka rzeczy. - odpowiedział, zdjął ręcznik i położył się nago pod kołdrę.
- To miło. Czegoś się nauczyłeś pod moją nieobecność. - przytuliłam się do niego.
- Kochanie, Ty moje... - pocałował mnie w czoło. - Nawet nie wiesz ile się nauczyłem... Ale jeszcze się zdążysz przekonać. - złożył pocałunek na moich ustach.
Znów było jak dawniej... Jak przed jego zdradą mnie z Brandonem.

----------------------------------
Witajcie serdecznie!
Chciałabym z radością przekazać, że 5 dni temu (20.01.) minął rok od kiedy wstawiłam wstęp, a za 2 dni (27.01.) minie rok od prologu. Dziękuję za to, że wytrzymaliście ze mną już tak długo i mam nadzieję, że ta część nie rozczaruje Was.
Buziaczki :*
Wiki R5er

środa, 18 stycznia 2017

Rozdział 2 (52)

*Savannah*

Wieczorem leżeliśmy z Rylandem na łóżku i wymienialiśmy pocałunki.
- Opowiedz mi co się stało po narodzinach Evelyn. Lekarz mówił, że nie żyjesz... - wiedziałam, że w końcu będę musiała o tym opowiedzieć, ale nie sądziłam, że tak szybko.
- Mogę to zrobić jutro? - poprosiłam. - Nie jestem jeszcze gotowa.
- Pewnie, że możesz kochanie. - przytulił mnie mocniej do swojego nagiego torsu. Od kiedy tylko pamiętam spał w samych bokserkach. Czasami zakładał spodnie od piżamy, jak było zimniej.
- Kochasz mnie? - zapytałam. Po tak długim czasie nie byłam pewna.
- Oczywiście, że kocham. - cmoknął mnie w policzek. - Dlatego cierpiałem po twoim odejściu. - pokazał mi rany po cięciach. - Nie złość się tylko. Zrozumiałem, że to głupie i zacząłem szukać ukojenia w czymś innym. Znalazłem to w muzyce i czuwaniem nad naszym dzieciątkiem.
- Ależ ja się nie złoszczę. Staram się to zrozumieć. - złożyłam na jego klacie całusa. Z każdym następnym schodziłam coraz niżej.
- Dziękuję. - ukochany podniósł moją głowę i namiętnie pocałował usta.

Rano obudziłam się z uśmiechem na ustach. Złożyłam lekki pocałunek na czole Ryry'ego i wstałam z łóżka. Ubrałam bieliznę, a na nią sukienkę i zeszłam do kuchni. Zaczęłam szykować kanapki na śniadanie, gdy poczułam ciepły pocałunek na szyi.
- Kocham Cię. - melodyjny głos Rylanda sprawił, że musiałam się obrócić.
Stanęliśmy twarzą w twarz. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie. Uniósł do góry i posadził na szafce.
- Powtórka z wczoraj? - spytał, a ja już wiedziałam o czym myśli.
- Może... - zmysłowo przejechałam ręką po jego klacie.
- Rybiciu, nie daj się prosić... - zrobił słodką minkę.
- Ależ skarbeńku, Brandon do nas przychodzi. Nie chcę by... No wiesz...
- Rozumiem. - zdjął mnie z szafki i usiadł przy stole. Poprawił włosy. - Opowiesz mi teraz co się z Tobą działo przez tyle czasu?
- Tak. - postawiłam na środku stołu talerz z kanapkami i usiadłam naprzeciwko ukochanego. - To było tak... - zaczęłam mu opowiadać. Przed oczami miałam te wszystkie wydarzenia. To jak budzę się w kostnicy, a ludzie zgromadzeni na próbie pogrzebu, oczywiście nie mojego, krzyczą i ze strachu uciekają. To jak przychodzi lekarz i każe zabrać mnie do Denver, bo tam mieszka, a woli mieć mnie na oku. Przypomina mi się też mina Brandona, gdy mnie ujrzał. Był przerażony, a zarazem szczęśliwy. - No a Brandon, jak to on miał wiele do powiedzenia, więc zaprosiłam go do nas. Nie masz mi tego za złe? - skończyłam moją wypowiedź pytaniem.
- Pewnie, że nie. - musnął moje usta i zabrał się za sprzątanie.
Nic nie skomentował. Nic nie pytał. Może nadal jest w szoku.

środa, 11 stycznia 2017

Rozdział 1 (51)

Przed czytaniem zalecane jest przeczytanie
jeśli ktoś wcześniej nie czytał.

*Savannah*

Wróciłam do domu ze szpitala w Denver. Przewieziono mnie tam z kostnicy, w której obudziłam się podczas próby pogrzebu. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale to prawda...
Gotowałam obiad dla mojego ukochanego Rylanda, gdy właśnie pojawił się w kuchni z naszą córeczką na rękach.
- Sav? - spytał z niedowierzaniem.
No tak. On myślał, że ja nie żyję.
Obróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Tak, kochanie. To ja. - szepnęłam i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
Oczy Ryry'ego zaświeciły się od łez, ale na ustach zawitał szeroki uśmiech.
- Nie płacz już. - przytuliłam go. - Najważniejsze, że znów jestem przy Tobie.

Tego dnia przy obiedzie prowadziliśmy ożywioną rozmowę. I to wcale nie na temat mojej śmierci i powrotu. Rozmawialiśmy o nas, czasach liceum itd.
- A pamiętasz jak dyrek prawie nas przyłapał na uprawianiu seksu w szkolnej toalecie? - Ry wyciągał najzabawniejsze sytuacje z naszego życia, a ja tylko dodawałam do nich co nieco.
- Pamiętam. Jego mina, gdy wyszłam z męskiej toalety i mój pretekst, że w damskiej był za duży tłok i brak wody. - śmiałam się jak nigdy.
Wspominanie z ukochanym... Cudowny moment. Gdyby zawsze było tak kolorowo...

--------------------------
Witajcie w drugiej części!
Tak jak wspominałam pod ostatnim postem na tamtym blogu, w tej części zaszło kilka zmian.
A o to najważniejsze rzeczy:
1. Bohaterowie - zmienili się nieco, jest także kilku nowych.
2. Pojawia się perspektywa Savannah - pozostanie ona do końca naprzemiennie z perspektywą Rylanda. Pojawi się także bonus w postaci perspektywy Brandona.
3. Rozdziały - jak zawsze, co środę o 8:00, pasmo nadal to samo.
4. Pojawiają się przeskoki w czasie - nie ma się co martwić, są oznaczone.
5. Ta część jest krótsza niż 'FBIL' - ma zaledwie 27 rozdziałów i epilog.
To chyba wszystko. Jeśli coś jeszcze sobie przypomnę, napiszę pod kolejnymi postami.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania <3